Data wyprawy: 22. 12. 2013 r.
Stopień trudności : łatwa
Początek szlaku: Korbielów, ośrodek narciarski " Jontek" , szlak zielony prowadzący na Polanę Buczynka
Dalsza podróż: szlak zielony, prowadzący przez przecinkę nartostrady, przez stację wyciągów orczykowych Solisko, następnie wyciąg talerzykowy i wejście do lasu, dalej szlakiem żółtym, aż do Hali Kornienickiej
( 1220 m.n.p.m.), stamtąd już ok 15 minut do Schroniska na Hali Miziowej.
Powrót tą samą trasą.
Jest niedzielny poranek, niebo pokrywają chmury. Nadzieja na to, że mogą się rozejść, jest nikła. Przez silnie wiejący wiatr, napływa ich coraz więcej.
Startujemy z miejsca, gdzie budowany jest nowy wyciąg narciarski, zatem początek szlaku nie wygląda atrakcyjnie. Śnieg miesza się z błotem, które jest jeszcze przymarznięte, więc ruszamy pod górkę bez większych problemów.
Po około półgodzinnym marszu znajdujemy się na Hali Buczynka. Rzesze narciarzy maszerujących w kierunku Hali Miziowej, zdaje się łapać ostatnią grudniową okazję na szusowanie.
Idziemy spokojnie, z nogi na nogę, jednakże raz od czasu musimy schodzić z drogi zjeżdżającym miłośnikom białego szaleństwa, ale nie ma ich aż tyle, by zakłócić nam wędrówkę. Pokrywa śnieżna wynosi tutaj ok. 20 cm (miejscami troszkę więcej), nie jest jednak wystarczająco twarda, więc stopy grzęzną w puchu.
Na Bucznynowej Polanie przystajemy na parę chwil podziwiając stąd panoramę. Na polanie znajduje się mały wyciąg talerzykowy, a w niewielkiej chatce zlokalizowany jest bar. W okresie letnim pasterze wypasają tutaj owce.
Następnie skręcamy w lewo, i dalej szlakiem zielonym. Poruszamy się teraz lasem, aż dochodzimy do miejsca, gdzie znajduje się kolejny niewielki wyciąg talerzykowy. Gdy docieramy do jego końca, pojawia się kolejna nartostrada. Wychodząc z lasu, docieramy do żółtego szlaku, a zarazem do ostatniego odcinka naszej wędrówki jakim jest Hala Kornienicka. Jest to podmokły obszar z unikalną roślinnością. Zimową porą na Hali , niestety nie da się nic unikatowego zobaczyć.
Od Hali Kornienickiej do Schroniska prowadzi krótka, lecz stroma ścieżka. Po niecałych piętnastu minutach dreptania docieramy do Hali Miziowej.
Jest bardzo wietrznie i pochmurnie. To czy wybierzemy się na szczyt Pilska, będzie zależało tylko od tego, czy wiatr przegoni chmury, czy też nie. Chcemy obejrzeć panoramę Tatr i zrobić konkretne fotografie.
Narciarzy i snowboardzistów sporo, ale jak na tę porę roku powinno być ich znacznie więcej. Warunki w Beskidach póki co nie są dla nich zbyt atrakcyjne. W schronisku zatrzymujemy się na posiłek i chwilowy odpoczynek. Po wyjściu, decydujemy, że atakujemy szczyt Pilska. Udajemy się kawałek czarnym szlakiem, wzdłuż nartostrady.
Aby nie przeszkadzać zjeżdżającym, musimy kroczyć albo wzdłuż niewielkiego fragmentu pomarańczowej siatki dzielącej końcowy fragment nartostrady, albo iść skrajem, tuż przy lesie. Tutaj pokrywa śnieżna jest twarda i skorupiasta, nie idzie się przyjemnie, na dodatek musimy uważać, by któryś z narciarzy w nas nie wjechał.
My chyba też przeszkadzamy narciarzom:-P Do tego uporczywie wieje porywisty wiatr, Pilsko natomiast całe w chmurach. Postanawiamy więc udać się tylko na wierzchołek Kopca ( 1391 m.n.p.m.), gdzie znajduje się górna stacja wyciągu narciarskiego z Hali Miziowej.
Na południe od Kopca oglądamy panoramę Beskidu Żywieckiego, w tym, m.in Romankę i Rysiankę. Przy takiej aurze, decydujemy, że tym razem szczyt Pilska sobie odpuszczamy. W normalnych warunkach z Hali Miziowej w moim tempie na szczyt jest pół godziny, podejście jest strome i trzeba naprawdę się napocić, ale co to przy takich widokach, jakie można oglądać ze szczytu:)
Grudzień zarówno w Beskidach, jak i w Tatrach zostanie zapamiętany jako wyjątkowo wietrzny miesiąc.
Poniżej Hala Miziowa i znajdujące się tam schronisko, a w górze podejście na szczyt Pilska. Wędrowców na szlaku dzisiaj niewielu. Trochę żałowałam, że nie przyjechałam tutaj tydzień wcześniej, kiedy pogoda była zupełnie inna - lekki mróz, czyste niebo... Ale z racji tego, iż w ciągu roku na Pilsku jestem przynajmniej dwa razy, uznałam, że nie ma sensu rozpaczać:)
Udajemy się więc z powrotem na Halę Miziową. Dla zainteresowanych, w schronisku jest kaplica, gdzie w każdą niedzielę w ciągu roku o godz. 12:00 odbywa się msza św., prowadzona przez braci Dominikanów z Korbielowa.
Wyruszając w drogę powrotną, nie mogłabym nie pstryknąć fotki zaśnieżonej Babiej Górze.
Na południe i południowy wschód od Hali Miziowej zaczęło się przejaśniać. Jednakże Pilsko wciąż pozostało w gąszczu chmur. Nasza droga powrotna prowadzi dokładnie tymi samymi szlakami, wzdłuż wyciągów, przez stację Solisko, aż do Jontka.
Idąc wzdłuż wyciągu orczykowego, warto zwrócić uwagę na jedno miejsce, prześwit między drzewami, gdzie można przy dobrych warunkach zobaczyć Tatry ( m.in Krywań).
Jednak dzisiaj udało się je pooglądać, choć nie z Pilska, ale ta panorama też jest niczego sobie;)
Śniegu na szlaku nie ma zbyt wiele, jest ślisko, maszerujemy, a miejscami ślizgamy się, ale z rozwagą:)
Prześwit między drzewami jest wąski, nie udaje się nam zatem zrobić fotki, na której nie byłoby na pierwszym planie jakiejś natrętnej gałązki:)
Około godziny 15 jesteśmy już przy Jontku, skąd na parking mamy parę metrów. Mimo, iż nie wybraliśmy się na szczyt Pilska, byliśmy bardzo usatysfakcjonowani z niedzielnej przechadzki na Halę Miziową i Kopiec.
Kto niespecjalnie czuje się na siłach by wychodzić zimą w góry, z pewnością zmieni zdanie, wybierając się naszymi śladami:)