środa, 29 stycznia 2014

Tatry Wysokie: Krywań


Data wyprawy: 28.07. 2012
Początek szlaku: Parking Tri studničky ( Trzy Studniczki, Trzy Studnie, Trzy Źródła) szlak zielony aż do Rozdroża pod Krywaniem ( około 3 godzin)
Dalsza podróż: szlakiem niebieskim na szczyt Krywania  2494 m n.p.m ( ponad godzinę). Podróż powrotna tą samą trasą.
Tak oto przedstawia się szlak na Krywań:



Pomysł zdobycia narodowej góry Słowaków prześladował nas już dość długi czas. W końcu nadarzyła się sposobność tym bardziej, że  prognozy pogody były optymistyczne. Wczesnym rankiem, tj. ok .4 wyruszyliśmy z Żywca w kierunku słowackiego miasteczka zwanego Szczyrbskim Jeziorem, gdzie przy Tatrzańskiej Drodze Młodości znajduje się rozdroże kilku szlaków zwane Trzy Studniczki. Miejsce to położone jest na wysokości 1140 m.n.p.m. Zostawiamy samochód na pobliskim parkingu i w drogę.:)


Temperatura na tej wysokości i o tej porze nie jest sprzyjająca, ale po kilkunastu minutach marszu robi się nam coraz cieplej.
Początek szlaku jest gęsto zalesiony, bezwidokowy i ostro pnie się w górę. Kiedy dochodzimy do piętra kosodrzewiny, możemy już więcej zobaczyć. Naszą uwagę jednak najbardziej przyciąga wierzchołek majestatycznego Krywania.


Co jakiś czas przystajemy na krótki odpoczynek. Słoneczko przyjemnie grzeje, jest bezwietrznie. Mijamy też sporo turystów, którzy tak jak i my chcą spędzić niedzielę podziwiając panoramę Tatr z  narodowej góry Słowaków.


Im wyżej się znajdujemy, tym pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie. To napływają gęste chmury, to wierzchołki spowija mgła, to robi się zimno, by znów potem niebo stało się bezchmurne, a słońce paliło po skórze. Góry rządzą się swoimi prawami, my jako turyści powinniśmy być zawsze przygotowani na niespodziewane kaprysy pogody.


Dochodzimy do końca zielonego szlaku, do Rozdroża pod Krywaniem ( 2120 m.n.p.m.). Od tego momentu będziemy się poruszać niebieskim szlakiem, aż do samego szczytu. Rozdroże pod Krywaniem jest częścią Wielkiego Żlebu Krywańskiego. Od XV do XVIII w. znajdowały się tu banie, słowackie kopalnie złota ("Krywańskie Banie"), jednakże zamknięto je z powodu nieopłacalności. Złota były nikłe ilości, niewspółmierne do pracy, którą trzeba było wykonać by wydobyć kruszec.


Od miejsca rozstaju szlaków miłośników górskich wędrówek zaczyna przybywać. Jak dotąd w mojej przygodzie ze słowackimi Tatrami, nigdzie wcześniej ich tylu nie spotkałam. Nie ma się co dziwić- powszechnie wiadomo, iż Krywań jest dla Słowaków tym czym dla Polaków Giewont- świętą górą. Jego kontur umieszczony jest na fladze Słowacji, na herbie, a także na monetach.


Powyżej widok na opadające zbocza Wielkiego Żlebu Krywańskiego. Przed nami już tylko chwilowo spowita w chmury kopuła Krywania.


Muszę przyznać że do tej pory szlak nie sprawia trudności. Ścieżka wykonana z kamiennych płyt, dość szeroka, zatem przyjemnie się wędruje. Trochę tłoczno zrobiło się przy krzyżówce szlaków, ale to dopiero początek tego co nas czeka:P




Do szczytu jeszcze pół godziny. Pniemy się teraz wśród głazowisk. Na tej wysokości nie ma zbytnio żadnej roślinności, wyjątek stanowią mchy obrastające głazy oraz nieliczne kwiatki.


Robi się też coraz trudniej. Szlak nie posiada żadnych sztucznych ubezpieczeń. Nie potrzeba ich, ale należy być ostrożnym, pełno na nim drobnych kamieni, które zwłaszcza przy schodzeniu dają się we znaki, szczególnie tym, którzy są poniżej wędrowca, który dany kamień niechcący kopnął.


W miarę zbliżania się na szczyt podziwiamy przecudną panoramę jaka się stąd rozpościera.




Będąc tuż pod szczytem zauważamy błękitne niebieskie oko. To Wyżni Teriański Staw ( fragm. na powyższej fotografii). To trzeci z kolei najwyżej położony staw w Tatrach ( 2124 m. n.p.m.)


A nas dzielą ostatnie kroczki na szczyt. Pogoda się wyklarowała, jest przejrzyście, co wróży pięknym widokom z wierzchołka Krywania.


W pocie czoła docieramy w końcu na szczyt. Warto było się tyle namęczyć, bo radość z widoków, jakie oferuje Krywań jest niewyobrażalna. Muszę przyznać, iż to jedne z najpiękniejszych jakie kiedykolwiek w górach oglądałam. Podziwiać stąd możemy Rysy, Gerlach, Wysoką, Cubrynę, Tatry Niżne, Kozi Wierch, Świnicę , etc..


A oto i Niżni Teriański Staw, położony na wysokości 1941 m.n.p.m. M.in. jego widok teraz umila nam południowy posiłek na szczycie. Ze znalezieniem wolnego miejsca do skonsumowania wałówy nie było większych problemów. Szczyt jest rozległy i myślę, że dla nikogo nie zabraknie miejsca, gdzie w zadumie może podziwiać majestat Tatr. No chyba, że jest to 15 sierpnia, gdzie co roku rzesze  Słowaków ciągną na Krywań. Podczas tej uroczystości, znajdujący się na szczycie Krzyż wymienia się na nowy.



Na szczycie oprócz wspomnianego wcześniej Krzyża znajdujemy też pamiątkową tablicę, z której to dowiadujemy się, iż 16  sierpnia 1841 roku odbyła się jedna z najważniejszych wypraw na Krywań, podczas której szczyt zdobywali działacze ruchu narodowego wraz z  Ľudovítem Štúrem na czele. Jest też metalowa skrzyneczka, w niej zeszyt, w którym możemy potwierdzić swoją obecność na Krywaniu.



Po około godzinnym odpoczynku na wierzchołku Krywania udajemy się w drogę powrotną. Było cudownie! Schodzenie przysparza więcej trudności.Częstokroć kucamy i wspieramy się rękami by zejść. Kamienie w niektórych miejscach są drobne, łatwo zatem podjechać. Zmęczeni, ale zadowoleni w końcu docieramy do Trzech Studniczek.
Wszystkim, którzy chcą się wybrać na Krywań mogę powiedzieć: "KONIECZNIE TRZEBA TAM BYĆ". Niezapomniane wrażenia!