poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Babia Góra ( od słowackiej strony)


Cześć wszystkim po dłuższej nieobecności. Moja absencja nie oznaczała wszakże, że zaszyłam się w domu i nie wychodziłam w góry czy gdziekolwiek indziej, jednak ostatni raz, (przyznam z ręką na sercu), że w górach byłam w sierpniu ubiegłego roku na Rysiance. W tym roku udało mi się odwiedzić wiele ciekawych miejsc, jednakże brak przy sobie aparatu sprawił, iż nie byłam w stanie wrzucić żadnej fotorelacji na "To tu to tam", nad czym niezmiernie ubolewam. Ale w końcu nastał upragniony urlop i można było śmiało wyruszyć w trasę, którą od jakiegoś czasu miałam już upatrzoną, mianowicie na Babią Górę ( 1725 m.n.p.m.), z tym, że zdobyć ją chciałam od słowackiej strony.
Do tej pory szczyt ten udało mi się odwiedzić dwukrotnie, pierwszy raz od Krowiarek, docierając tam autostopem, a drugi raz w 2012 r., z ręką w gipsie, również od Krowiarek. Teraz więc nie pozostawało nic innego, jak obczaić jak wygląda szlak od Slanej Vody. 
Wraz z moją ekipą docieramy rankiem  z Żywca przez Korbielów do Chaty Slaná Voda  (750 m n.p.m.). Na korzyść tego miejsca przemawia fakt, iż nie płaci się tutaj ani za parking, ani za wejście do parku krajobrazowego jakim statusem mianuje się południowy i północny masyw Diablaka ( wejście od Polskiej strony na teren Babiogórskiego Parku Narodowego wynosi ok. 5 zł, plus opłata za parking). Warto podkreślić tutaj, że docierając do Slanej Vody trzeba uważnie rozglądać się za drogowskazem, gdyż nie jest on specjalnie dobrze widoczny.


Miejsc parkingowych jest naprawdę sporo, a i turystów zdecydowanie mniej niż od Krowiarek. Za to własnie lubię słowackie góry, że idąc ich szlakami, można naprawdę wypocząć od zgiełku miasta, wyciszyć się i móc  obcować tylko z naturą. 


Cały czas będziemy poruszać się żółtym szlakiem, którego łączna długość wynosi 19, 5 km. Zapowiada się upalny dzień więc bijemy się z myślami,  czy "zrobimy" ten szlak tak jak wskazuje odnakowanie czyli  w 3 h 20 min?:)


Tuż za schroniskiem skręcamy w lewo, mijając tym samym staw. Przez całe podejście należy uważnie trzymać się szlaku, gdyż co jakiś czas są rozstaje dróg i przez chwile nieuwagi możemy pójść nie tam gdzie zamierzyliśmy. A fakt faktem, słowackie oznakowanie szlaków czasami pozostawia wiele do życzenia.





Początek trasy to pierw półgodzinny marsz niemalże po prostej drodze, co w moim przypadku jest zaletą. Już wiadomym jest, że widoków na Tatry raczej przy takich upałach mieć nie będziemy ( eh, te +35 stopni), gdyż gdzie się nie rozejrzeć, horyzont  spowiła mglista woalka.




Co przemawia jeszcze na plus za wyjściem na Diablak od Słowacji ? Jak dla mnie dużą zaletą tego szlaku jest częste występowanie miejsc siedzących, drewnianych chatek, tzw. deszczochronów, które mogą okazać się wybawieniem w czasie nagłej burzy oraz kilka ambon, w których znajdują się lornetki, dzięki którym możemy przy dobrych warunkach pogodowych podziwiać majestat Tatr z bliska. Na żółtym szlaku znajduje się także muzeum Hviezdoslava, gdzie znaleźć możemy liczne eksponaty należące do słowackich pisarzy, wspomnianego wcześniej  Hviezdoslava oraz Milo Urbana.



Jest przed 8 rano, a słońce już mocno operuje. Jednakże ekipa daje radę, a z pomocą przychodzi las, który  serdecznie nas zaprasza oferując cień i ochłodę:)
 

W ten upalny dzień mamy także stały dostęp do wody, bowiem wzdłuż całego szlaku przepływa wartki potok Bystra. 


Ciekawą informacją jest fakt, że szlak którym się poruszamy został wyznaczony w 1894 r i jest najstarszym prowadzącym na Diablak.




Powolutku ukazuje się nam panorama Orawskiej Półgóry. Dla zainteresowanych, szlak jest naprawdę do przejścia, nawet dla osób, które często w góry nie łażą. Spodziewałam się większej "wyrypy", ale nie było tak źle, mimo wysokiej temperatury.
 


W wieży widokowej nieopodal szlaku można skorzystać z lornetki oraz wpisać się do pamiątkowego zeszytu.




Robi się coraz goręcej, jednak w kryzysowej sytuacji na pomoc przychodzi wielka chmura, która na czas, gdy opuściliśmy las, chroni nas przed palącym Słońcem.



Polanki pod Babią usiane są sierpniowym dziurawcem oraz ogromną ilością jagód.


Powolutku z mieszanego lasu wkraczamy w pasma kosodrzewiny.


W drewnianych deszczochronach trafiamy na ślady niedawnych palenisk, jest także troszkę śmieci. Mimo wszsytko, myślę, że osoby, które z Babiej udają się jeszcze na inne szczyty, śmiało mogą w nich przenocować w jakąś letnią noc ;)



Poniżej widoczek na Jezioro Orawskie ( Namestovo).


W górnej częsci szlak zamienia się w chodnik, który w niegdysiejszej Czechosłowacji nosił nazwę W.I. Lenina.


Powolutku zbliżamy się do celu dzisiejszej wyprawy. Szczyt Babiej ma kilka wierzchołków, a najwyższy z nich nosi nazwę Diablak i związany jest z legendą ( można troszkę poczytać pod tym linkiem: http://www.zswsucha.iap.pl/gopr/mapa/diablak.htm ).


Przed nami ukazaują się historyczne obeliski Babiej Góry, m.in poswięcony Janowi Pawłowi II, czy wejściu na szczyt arcyksięcia Józefa Habsburga. Znajdziemy tu także kamienny ołtarz polowy.





Na szczycie znajduje się także ponad 10 metrowy kamienny mur usypany przez turystów, który pełni rolę wiatrochronu, gdyż Babia słynie z silnych wiatrów ( mój trzeci raz na szczycie i zawsze ten sam porywisty wiatr). Za tymże skalnym murem sadowimy się wygodnie, posilając się i oczywiście pijąc obowiązkowe piwko:)


I obligatoryjne focie przy głównej tablicy.


Babia Góra słynie z rozległych, pięknych panoram. Jednakże upał tego dnia sprawia, że Tatr prawie w ogóle nie widać. Przy dobrych warunkach zobaczylibyśmy od zachodniej strony: Małą Babią, Medralową oraz Pilsko. Północny wschód oferuje widoki na pasmo Beskidu Małego, a patrząc w kierunku południowym Tatry Wysokie, Małą Fatrę oraz Jezioro Orawskie.
W sprzyjających warunkach dostrzec można także szczyt, który króluje nad moim rodzinnym miastem  czyli Skrzyczne.


Piękny jest sierpniowy pejzaż z masywu Babiej Góry...



Do końca nie jestem zadowolona ze zdjęć, które robiłam, chyba czas rozglądnąć się za porządną lustrzanką;)


Jestem miło zaskoczona brakiem tłumów jak na szczyt sezonu turystycznego. Lubię wychodzić na szlak, ale tłumy turystów powodują, że nie odpoczywam. Także decyzja by pójść w środku tygodnia, w dodatku w upalne dni okazała się dobra. Polecam szlak od Słowacji dla każdego, kto pragnie rzeczywiście odpocząć od codzienności, pobyć bliżej z naturą czy wyciszyć emocje.




Po ponadpółgodzinnym odpoczynku na szczycie tej pięknej i majestatycznej góry, po przechadzaniu się po kilku jej wierzchołach i podzwianiu jej piękna oraz widoków, które oferuje, czas udać się w drogę powrotną. Na popołudnie przewidywane są burze, więc zawsze to lepiej być bliżej niżli dalej od samochodu:)










Słowacki żółty szlak to także fragment ścieżki im. Jana Pawła II, a także ścieżki edukacyjnej "Slana Voda Babia hora”. I tradycyjnie jak było to gdy wychodziliśmy na Babią, przy zejściu także odwiedzamy każdy deszczoschron i rozkoszujemy się cudownym zapachem lasu.


Końcówka trasy to skrzyżowanie w  miejscu Hájovňa na Rovniach (885 m. n.p.m.), gdzie znajduje się wspomniane wcześniej muzeum słowackiego poety Hviezdoslava.



Dalej żółty szlak prowadzi już prosto do schroniska Slana Voda. Załapaliśmy się także na 10-minutowy orzeźwiający deszcz:)


I pod schroniskiem kończy się nasza dzisiejsza wędrówka... Żal opuszczać tak piękną górę, z której to zdobycia zawsze zostają miłe wspomnienia. Zostało mi tylko podejście na Babią szlakiem tzw " Percią Akademicką" od polskiej strony. Kiedyś chciałam tamtędy iść, lecz obawiałam się, że z gipsem nie dam rady. Także kolejny pretekst jest, żeby w niedalekiej przyszłości znów tam zawitać ;-) Piękne te nasze Beskidy!