piątek, 4 kwietnia 2014

Tatry Wysokie: Rysy


Data wyprawy: 21.07.2013 r.
Początek szlaku: Palenica Białczańska,  podążamy czerwonym szlakiem w kierunku Wodogrzmotów Mickiewicza
Dalsza podróż: Dojście do Czarnego Stawu nad Morskim Okiem, szlak czerwony w kierunku Rysów. Podróż powrotna tym samym szlakiem.

Kalkulator szlaków wraz z punktacją GOT



Podróż piechotą do Morskiego Oka asfaltową ścieżką jest najczarniejszym punktem tej wyprawy.  Wczesnym rankiem podąża tędy znacznie mniej turystów niż w godzinach szczytu. Jest rześko i w miarę pogodnie, jednakże trasa jest niezwykle monotonna. 
Oczywiście możemy sobie  wynająć bryczkę, ale nie są to tanie rzeczy:) Zresztą moi współtowarzysze nigdy by na to nie poszli, w końcu to ma być wyrypa, zdobycie najwyższego polskiego szczytu, bez półśrodków:) 


Po dwugodzinnym marszu docieramy do Morskiego Oka. Podziwiamy przez chwil kilka cudowną okolicę, obserwujemy taflę Morskiego i pływające w nim pstrągi.
Teraz odbijamy na czerwony szlak i zmierzamy w stronę Czarnego Stawu. Teraz zacznie się prawdziwa zabawa...



Jeszcze małe zbliżenie na Czarny Staw i znajdujące się tuż za nim Morskie Oko.




Zawsze budziło moją ciekawość, gdy ktoś ze znajomych mówił, że jeśli iść na Rysy to najlepiej od słowackiej strony, gdyż trasa jest dużo prostsza i mniej niebezpieczna niż od polskiej. Wtedy myślałam ( jak zwykle na przekór) " a ja chciałabym iść tą trudniejszą". Chciałam przekonać się co takiego jest w tej trasie, że wiele osób woli iść łatwiejszym szlakiem niż podjąć trudne wyzwanie. Ale różne są charaktery, różne są sposoby zdobywania celów- ważne, by go zdobyć i smakować się zwycięstwem. Mnie najbardziej cieszy coś, co trzeba zdobywać dużo większym trudem, niż coś co przyszło ot, tak:)




Zaczyna nam się klarować dobra widoczność. Ci, którzy się pospieszyli i wyjechali nad ranem by zdobyć Rysy, nie mieli szczęścia. Schodzący, mijający nas na szlaku nie byli zadowoleni, gdyż chmury przysłoniły im całą panoramę. Z zazdrością mówili, że my, teraz wchodzący będziemy mieli perfekcyjne warunki pogodowe.


Powoli kończy się zalesiony obszar, a krajobraz zmienia się w bardziej surowy. Gęstnieje też tłum, z racji tego, iż na szlaku zaczynają się łańcuchy i pierwsze mijanki.




Zawaliłam sprawę i nie zabrałam ze sobą rękawic ochronnych.  Do góry jeszcze nie są tak konieczne, ale zejścia po łańcuchach dadzą się dłonią we znaki.  
Cały czas pniemy po łańcuchach. Skała jest sucha, zatem nie jest szczególnie niebezpiecznie, jednakże są miejsca, gdzie chwila nieuwagi i podróż może się źle skończyć.


W chwilach odpoczynku relaksujemy się wspaniałą panoramą Tatr i jeszcze lepszą widocznością. Niebo stało się niemal bezchmurne, a temperatura jest dość wysoka, dodam także że w Polsce w tym czasie rozpoczęły się tropikalne upały.


Powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że na Rysy od polskiej strony będą ciągły takie pielgrzymki. Trasa bowiem wymaga dobrego przygotowania kondycyjnego oraz turystycznego. Łańcuchy umieszczone są na długości 360 m. Według znaków od Czarnego Stawu na szczyt Rysów trzeba poświęcić 3 godziny, z czego ponad godzinę stanowi szlak z ubezpieczeniami.
Do tej pory na szlaku na Rysy odnotowano 50 wypadków śmiertelnych.



A tu już ostatnie podejście na polski szczyt Korony Europy:) Warto zaznaczyć, iż Rysy składają się z trzech wierzchołków. Najwyższy mierzący 2503 m.n.p.m. znajduje się po słowackiej stronie ( zarazem to szczyt środkowy). Najniższy również leży na Słowacji  (2473 m.n.p.m.) Północny wierzchołek to najwyższa góra Polski, wynoszący 2499 m.n.p.m.


A tu ekipa u celu! Oj dało w kość wychodzenie na szczyt, ale zadowolenie jest maksymalne.! Trud i zmęczenie wynagrodziła pogoda, a co za tym idzie wspaniałe widoki z wierzchołka. Nie będę wymieniała nazw szczytów, które widać z Rysów, bo lista jest naprawdę długa ( widać stąd około 80 tatrzańskich szczytów oraz wiele z innych grup górskich.) My usadawiamy się na skałkach w widokiem na słowacką Wysoką oraz Mięguszowicką Dolinę i robimy godzinny odpoczynek.






A tu zbliżenie na Wielki i Mały Żabi Staw Mięguszowicki.




Po odpoczynku ruszamy w drogę powrotną. Zdecydowanie lepiej było tu wejść niż schodzić, zwłaszcza, że tłumy ludzi tak jak i my kierują się ku dołowi, a jeszcze większe ku górze. W tym celu musimy niestety czekać, aż osoba przez nami zejdzie po łańcuchu i będziemy mogli bezpiecznie opuszczać się  dalej. 
Przy zejściu zaskoczeniem dla nas był mężczyzna z zawiniątkiem z przodu. To było jego 16- miesięczne dziecko.(!)  Na liczne pytania turystów odpowiadał : "Od czegoś trzeba zacząć, jak się chce w wieku 16 lat zdobyć Mount Everest". Ludzie mają pomysły;p


Dochodząc do Morskiego czuliśmy się jakby był środek sezonu nad Bałtykiem. Turyści umiejętnie oblężyli brzegi jeziora, szukając ochłody w upalne dni. Nie było gdzie stanąć nogą, dlatego przemyśleliśmy sprawę i w sporej odległości od Schroniska odpoczęliśmy na trawce. W pobliżu Morskiego spotkaliśmy zupełnie nie czującą strachu, pasącą się łanię. Widocznie notoryczny ruch turystyczny na tej trasie spowodował, iż obcowanie z ludźmi nie jest jej takie straszne.


Wyprawa na Rysy jak wynika z powyższe relacji udała się, tak jak to zaplanowaliśmy:) Owszem, wejście od polskiej strony jest bardzo wymagające, ale warto choć raz w swoim życiu udać się tą trasą. My mieliśmy szczęście, bo skały były suche więc niebezpieczeństwo mniejsze. Nie wyobrażam sobie tędy pójść w jakiś pochmurny, dżdżysty dzień. Warto zatem plany wejścia na wierzchołek zostawić na ciepłe i dłuższe dni.