sobota, 31 maja 2014

Beskid Żywiecki: Pilsko XXI Zlot Żywczaków na Hali Miziowej


W sobotę, dn. 24.05.2014 r. grupka osób z zarządu Koła Miejskiego w Żywcu wybrała się w kierunku Pilska, by w niedzielę aktywnie uczestniczyć w mającym odbyć się tam XXI Zlocie Żywczaków na Hali Miziowej. Wybraliśmy trasę od słowackiej strony. Z zaciekawieniem wyruszyłam w tamtym kierunku, z racji faktu, iż podążałam nim pierwszy raz. Tuż niedaleko za przejściem polsko- słowackim w Korbielowie zaczynamy naszą wędrówkę.
Trasa: szlak niebieski ( SK)--> szlak czarny ( z Pilska w kierunku Hali Miziowej), powrót szlakiem żółtym do Korbielowa.


Pogoda w ten dzień wróży na burzę, jest jak  w piekarniku!



Szlak około pół godziny prowadzi asfaltową ścieżką. Gawędząc, wartko stawiamy kolejne kroki, zwłaszcza, iż nad niebo zaczęły napływać groźnie wyglądające chmury.





Trasa jest bardzo przyjemna, nie wymagająca. Od strony słowackiej wejście na Pilsko jest o tyle utrudnione, iż nie ma tak dobrze oznaczonych szlaków, jak od polskiej. My, niestety trochę zbłądziliśmy. Jak się potem okazało, weszliśmy na graniczny szlak. Summa summarum w tych warunkach pogodowych, w jakich kończyliśmy wyprawę, wyszło nam to na dobre.


Częstokroć na naszej trasie pokonywaliśmy wartkie strumienie;-)


W oddali słychać już, że grzmi, co powoduje, że zdecydowanie przyspieszamy kroku, aby być jak najbliżej schroniska. Jednak w tej gonitwie z czasem, trzeba przynajmniej zrobić kilka fotek Królowej Beskidów.:)





Przez następne dwie godziny nastąpiła przerwa w pstrykaniu zdjęć. Z racji tego, iż boję się burzy, kiedy nie przebywam w czterech ścianach, aparat cisnęłam do plecaka, by móc jak najszybciej dotrzeć na szczyt Pilska, a stamtąd do schroniska na Hali Miziowej.
Tuż przed zdobyciem szczytu nastąpiło oberwanie chmury, grzmoty, wreszcie grad. Poszły w ruch peleryny, a w moją duszę wkradł się lęk. Na szczęście po zejściu poniżej szczytu, po przeczekaniu tego, co najgorsze, ponownie ruszamy na szczyt... ( a już "człek" był prawie na nim!) Zła byłam jak cholera, ale co tam, ważne, że nic nikomu się nie stało.
Wreszcie stajemy na Pilsku. Stąd widać, że nad pobliskimi wioskami hulają burze, nad nami już na szczęście 
już nie.:) Powietrze pachnie ozonem, niestety są różne szkoły na to, czy powietrze po burzy jest szkodliwe, czy wręcz przeciwnie. Mnie bliżej do tej drugiej wersji.





Ze szczytu Pilska kierujemy się na szlak czarny prowadzący bezpośrednio do schroniska PTTK na Hali Miziowej. Pięknie teraz wygląda okolica, wokół same wzniesienia pokryte świeżą i mokrą zielenią, a między zboczami gór, majaczące lekkie obłoczki.





Około 18 jesteśmy na miejscu. Każdy udaję się osuszyć i posilić, następnie mamy czas do swojej dyspozycji. Większość z nas dołącza do grupki bawiącej się przy ognisku ( tak, udało się jakoś rozpalić, mimo, że solidnie polało). Tamże, przy dźwiękach harcerskich piosenek smażymy kiełbaski i biesiadujemy;)


Nazajutrz po śniadaniu, rozpoczynają się przygotowania do mszy św. na Hali Miziowej oraz do konkursu wiedzy turystycznej. Są też przewidziane nagrody dla najliczniejszych drużyn Zlotu.






Foto z mapki przy schronisku 

Tuż po plenerowej mszy św. rozpoczął się konkurs wiedzy turystycznej. Najlepszą z siedmiu startujących drużyn okazała się grupka nowo powstałego Koła PTTK z Brzuśnika.
Reprezentanci naszego Koła zajęli miejsce II. Na podium stanęli jeszcze turyści z Koła im. Jana Pawła II z Węgierskiej Górki.




W Zlocie wzięło udział 185 osób. Najliczniej przybyłą grupą było Koło PTTK " Beskidek" z Porąbki, następnie Koło z Węg.Górki, tuż za nimi "Zdobywcy" z Żywca. Nasze koło stanowiło czwartą siłę Zlotu.
Poniżej szumnie prezentujące się puchary:)



A oto reprezentanci Koła Miejskiego im. Rudolfa Niemczyka odbierający nagrodę z rąk Prezesa Oddziału Babiogórskiego za II miejsce w konkursie wiedzy turystycznej.



Koń należący do reprezentantów Górskiej Turystyki Jeździeckiej

 Po południu wyruszamy w drogę powrotną,  żółtym szlakiem przez Halę Kornieniecką. Do Korbielowa jest stąd około półtorej godziny.





Niedzielne popołudnie obfituje z słońce, na szczęście nie jest już tak parno jak to było dnia poprzedniego. Pierwszy raz mam  przyjemność przechodzić po nowej kładce.
Po chwili docieramy do Korbielowa, rozjeżdżamy się, każdy w swoim kierunku. Wszystko, co dobre szybko się kończy... 
Tak to bywa, w górach zapomina się o codziennych sprawach, lecz niestety samymi górami nie da się  żyć.


Kolejny Zlot za nami...Pozostaje tylko rzec: " DO ZOBACZENIA ZA ROK" !