niedziela, 12 sierpnia 2018

Słowacja: Zamek Liptov i Kalameny



Kilka tygodni temu, wraz z paczką przyjaciół wybraliśmy się na Słowację w rejon Gór Choczańskich, z zamiarem odwiedzenia darmowego kąpieliska termalnego w Kalamenach, noclegu "pod chmurką" w ruinach Zamku Liptov oraz niedzielnym wyjściem na Wielki Chocz.
W sobotnie popołudnie dojeżdżamy do Kalamenów, gdzie rozbijamy swój pierwszy obóz. Parking w tej okolicy to koszt 1,5 EUR i to cały koszt naszego moczenia się w tych ciepłych źródłach. Woda ma temperaturę ok. 33 st.C i lekki zapach siarki. Wybierając się tam należy wziąć możliwie najgorszy strój kąpielowy jaki posiadamy, gdyż po kąpieli na każdym powstaną rude plamy. Kąpiel w tym bajorku jest tak przyjemna, że aż żal wychodzić z wody... To raj nie tylko dla dorosłych ale także i dzieci, a ponadto siarkowa woda posiada lecznicze właściwości.  Chociaż z początku ciężko mi było przełamać się i wejść do tego wyglądającego jak ogromna kałuża miejsca, ale jak już się udało to spędziłam w nim kilka dobrych godzin.


Pod wieczór czas udać się na teren ruin średniowiecznego zamku, który był najwyżej położonym zamkiem nie tylko na Słowacji, ale także i w całej Europie Środkowej. 
Z Kalamenów pniemy się w górę ok. półtorej godziny, szlakiem żółtym, podziwiając popołudniowe choczańskie krajobrazy. Chcemy zdążyć na zachód Słońca.







Około 20 udaje się dotrzeć do mostków, czym bardzo się cieszymy, bo chcemy zdążyć na sesję zdjęciową i podziwiać chowające się Słońce za majestatycznego Wielkiego Chocza.







Udaje się nam także rozbić obóz jeszcze "za widoka" i przygotować miejsce na kolację, czyli , nazbierać drzewa na ognisko, nastrugać patyków na kiełbaskę, a co niektórzy rozbić namioty, czy też przygotować zabezpieczenie przed deszczem, który miał przyjść  w nocy. 




Ruiny wznoszą się na szczycie Sestrč na wysokości 993 m n.p.m., a z nich rozpościerają się przepiękne widoki na Kotlinę Liptowską, wsie Bukovina i Kalameny. Zapowiada się, że nasza dziesięcioosobowa kompania będzie jedyną urzędującą w tę noc ekipą, w związku z czym  zamek jest nasz!:)







I okazały Wielki Chodz, na którego mamy zaplanowane wyjście wczesnym niedzielnym rankiem. To ma być mój trzeci raz na tym szczycie.




Głodni, wykończeni, rozpoczynamy ucztę. Oj, nie ma to jak kiełbaska z ogniska. Do tego dochodzi jeszcze mocniejszy trunek, rozmowy do rana, a Wielki Chocz patrzy i czeka...
Noc jest ciepła i przyjemna. 




Niestety nasze słabe charaktery wzięły nad nami górę i kładąc się spać nad ranem nie byliśmy na siłach by udać się na Wielki Chocz...Z bólem serca i głów odpuszczamy. Śpimy do oporu, w południe zaczyna padać deszcz, my chronimy się pod drewnianą wiatą i spożywamy śniadanko. Ta noc wszystkich bardzo zmęczyła bardziej niż chodzenie po górach:):)






W samo południe zwijamy obozowisko i rozpoczynamy schodzenie tym razem innym szlakiem, także żółtym, dosyć z początku stromym, ale potem bardzo przyjemnym i otwierającym przed nami cudowne krajobrazy. Mamy praktycznie wyczerpane zasoby wody, w związku z czym w połowie trasy wypatrujemy źródła rzeki by zaspokoić pragnienie oraz wziąć poranna toaletę.


W oczy rzuciła się szczególnie ogromna ilość różnobarwnych motyli, dających się nawet łatwo sfotografować. 


W końcu docieramy do parkingu i wyjeżdżamy z Kalamenów w strugach deszczu. Dojeżdżamy do Lucky, gdzie planujemy jeszcze zobaczyć Wodospad Luczański. Ten kaskadowy wodospad mierzy 12 metrów, a z racji  przepływających  przez wodospad ciepłych wód mineralnych z uzdrowiska, nigdy nie zamarza, co sprawia, że jest on jedyny w swoim rodzaju.



Mimo, iż wycieczka była zrealizowana w 2/3 planu, uważam, że był to jeden z lepszych wypadów w jakich uczestniczyłam. A rzadko używam takiego sformułowania. Oczywiście to też zasługa wspaniałego towarzystwa, bo wiadomo nie ważne gdzie, ważne z kim.  Kocham takie survivalowe wypady, polowe kuchnie, mycie się w rzece, spanie pod chmurką. To nie wakacje all inclusive, ale umiejętność radzenia sobie w trudniejszych warunkach oraz wspaniali ludzie decydują o jakości wycieczki oraz pozwalają sprawdzić siebie. Niezapomniane przeżycie. Chce jeszcze raz!