Po dłuższej przerwie od gór, w końcu udało się mnie "wyciągnąć" na niewielki trip w rejony Beskidu Wyspowego. Pierwotnym celem miały być dwa szczyty, tj. Ćwilin (1072 m.n.p.m.) oraz Jasień (1052 m.n.p.m.). Z racji późnego wyjazdu z domu, ostało się tylko na tym pierwszym. Dobre i to na rozruch po zimowym wiązaniu sadełka;).
W miejscowości Wilczyce parkujemy samochód na przydrożnym parkingu i ruszamy w drogę. Warto dodać, iż Ćwilin jest drugim co do wysokości, po Mogielicy szczytem Beskidu Wyspowego.
Szukam wszelkich śladów wiosny...
W drodze na szczyt dochodzimy do przepięknej polany (Polana Michurowa). Teren ten niegdyś służył okolicznym mieszkańcom do wypasu owiec.
Na polanie znajduje się ołtarz oraz kapliczka, powstałe w 2000 r. z okazji Millenium. Nieopodal są także ławki oraz palenisko.
Wraz ze współtowarzyszami zatrzymujemy się w tym miejscu i czerpiemy pierwsze promienie wiosennego słońca.
A poniżej cel wędrówki, Ćwilin.
Skąd wzięła się nazwa Beskid Wyspowy, zastanawiałam się. Po przejrzeniu neta wyczytałam, iż przyjęte jest, że nazwę Beskid Wyspowy po raz pierwszy użył w okresie XX-lecia międzywojennego, Kazimierz Sosnowski ( inicjator turystyki górskiej w tym rejonie), podczas poranka na Ćwilinie. Miało się wówczas ukazać morze mgieł, z wystającymi czubkami szczytów, zupełnie jak na jakimś egzotycznym archipelagu.
Na dobre jednak nazwa " Beskid Wyspowy" rozpowszechniła się po II wojnie światowej.
Schodząc ze szczytu mijamy przepiękną mrówkową hacjendę. Ciekawostką przyrodniczą dotyczącą tego regionu jest informacja o pojawieniu się na tym terenie rysia ( 2010 r.).
Po zejściu z leśnej ścieżki teraz dreptamy 2 km odcinek asfaltową drogą do samochodu. Troszkę z niedzielnego popołudnia jeszcze zostanie, więc nie jest źle. Na rozruch taka 10 km trasa jak najbardziej wystarczy...:)